Argentyna mistrzem, Leo Messi spełnił wielkie oczekiwania kibiców ze swojego kraju. Dla Ciebie jest on najlepszym piłkarzem w historii?
Podświadomie chyba chciałem, żeby pojedynek Messi – Ronaldo zawsze pozostał nierozstrzygnięty. Nie było w historii futbolu drugiego duetu, który na ponad dekadę zmonopolizowałby walkę o tytuł najlepszego zawodnika świata. Ten mundial jest jednak mocnym argumentem za tezą, że to Messi jest piłkarzem wszech czasów. Był liderem swojej reprezentacji, w każdym meczu – poza spotkaniem z Polską – to właśnie on strzelał kluczowe bramki. To geniusz. Urodził się genialny i wspaniale korzysta z talentu od Boga. Bardzo się cieszę, że mogłem obejrzeć go na żywo jeszcze przed końcem kariery.
Jak oceniasz ostateczne rozstrzygnięcie na tym Mundialu? W naszej ankiecie na początku mistrzostw wskazałeś akurat Argentynę jako swojego faworyta.
Sześć lat temu Messi był już tak zniechęcony do gry dla Argentyny, że ogłosił zakończenie kariery reprezentacyjnej. Z narodową kadrą nie potrafił niczego wygrać, choć awansował do finału Mistrzostw Świata w 2014 roku, czy kilku finałów Copa America. Dał się jednak namówić na powrót do gry i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Do mistrzostw świata w Katarze Argentyna przystępowała z serią trzydziestu sześciu meczów bez porażki oraz upragnionym zwycięstwem w turnieju Copa America. Na papierze była jednym z oczywistych faworytów, ale turniej zaczęła od wpadki – porażki z Arabią Saudyjską. I chyba dobrze się stało, że już na początku „Albicelestes” dostali poważne ostrzeżenie, bo w kolejnych meczach prezentowali już znakomitą formę i zasłużenie sięgnęli po tytuł. Finał był niesamowitym widowiskiem, prawdopodobnie najlepszym finałem w całej historii mistrzostw. Jednak moim zdaniem to Argentyna była w tym meczu lepsza i zasłużenie sięgnęła po trofeum.
Jak Ty wspominasz Argentynę z tego turnieju?
Oglądałem z trybun dwa mecze Argentyny – przeciwko Arabii Saudyjskiej i Polsce. Mecz z Saudyjczykami zakończył się wpadką, ale po pierwszej połowie nic na to nie wskazywało. Argentyna prowadziła jeden do zera po rzucie karnym Messiego i strzeliła jeszcze aż trzy nieuznane gole! Miała olbrzymią przewagę, zachwycała i wydawało się, że łatwo sięgnie po wysokie zwycięstwo. To chyba uśpiło czujność faworytów, którzy po przerwie stracili koncentrację i dali się zaskoczyć Arabii Saudyjskiej. Po stracie dwóch bramek bili już głową w mur.
Polska niestety nie potrafiła już stworzyć Argentynie podobnie trudnych warunków i nasi rywale wygrali to spotkanie małym nakładem sił. Mieliśmy w tym meczu chwile radości, kiedy Wojciech Szczęsny obronił karnego Messiego, ale ostatecznie na niewiele się to zdało. Gdyby Argentyna potrzebowała wygrać ten mecz większą różnicą bramek – spokojnie strzeliłaby jeszcze kilka. Po meczu pojawiały się nawet nagrania z rozmów Messiego z trenerem Scalonim, którzy wiedzieli, że kolejne gole eliminują Polskę, a dają awans Meksykowi.
Wielu wskazywało Danię jako czarnego konia mistrzostw, a oni nawet nie wyszli z grupy. Ogólnie były to mistrzostwa wielu niespodzianek.
Sam wskazywałem Danię jako czarnego konia. Przeszli eliminacje jak burza, w Lidze Narodów dwukrotnie pokonali Francję… A na finałowym turnieju nie wygrali nawet meczu, w teoretycznie łatwej grupie z Australią i Tunezją. To na pewno duże rozczarowanie.
Masz rację, że był to turniej wielu niespodzianek. Sam z trybun obserwowałem wspomnianą już wygraną Arabii nad Argentyną, wygrane Maroka nad Belgią i Hiszpanią, sensacyjne odpadnięcie Niemców po meczu z Kostaryką, czy dramatycznie wywalczony awans Korei Południowej po pokonaniu Portugalii. Ogółem miałem wrażenie, że losowanie sprzyjało takim rozwiązaniom. W trakcie turnieju mało mieliśmy czysto hitowych pojedynków, typu Anglia – Francja, czy Argentyna – Holandia. W większości spotkań faworyt był jasny i jego porażka zawsze była określana sensacją.
Miałeś okazję obserwować największe światowe gwiazdy w najważniejszym turnieju z trybun, a potem już ze studia. Jaką teraz widzisz różnicę pomiędzy oglądaniem futbolu na tym poziomie na żywo i przed ekranem. Co widać na stadionie, a czego nie widać w telewizji oraz odwrotnie?
Paradoksalnie – często więcej i lepiej widać w transmisji telewizyjnej. Mam tu na myśli szczegóły, które są nie do wychwycenia z perspektywy trybun: czy na pewno był faul? Jeśli tak, to w polu karnym, czy poza? Jaką minę zrobił piłkarz, jak cieszył się po golu? Prosty przykład: W meczu Maroko – Hiszpania decydującego karnego wykorzystał Achraf Hakimi. Byłem przekonany, że po strzale stanął nieruchomo, czekając na swoich kolegów. Nagrywałem to nawet telefonem i niczego innego nie dostrzegłem. Dopiero w telewizyjnych powtórkach zauważyłem specyficzny taniec, który wcześniej wykonywał w klubie z Sergio Ramosem. Z perspektywy któregoś rzędu na trybunie – sytuacja nie do wyłapania.
Z kolei oglądając mecz z trybun na pewno lepiej widać tak zwany rys taktyczny. Widać, jak drużyna porusza się jako całość, jaki ma plan na mecz, który z jej elementów nie funkcjonuje tak jak powinien. Ułatwia też skupienie się na obserwowaniu poszczególnych zawodników. Moim zdaniem – oglądając mecz na żywo jeszcze lepiej widać, który piłkarz „robi różnicę”. Kto potrafi przyjęciem uwolnić się spod opieki rywala, kto „widzi więcej” i zagrywa w tempo, a kto wręcz przeciwnie. Technika takich piłkarzy jak Lionel Messi, Bruno Fernandes, Kevin de Bruyne, czy cała ofensywa Brazylijczyków… Po prostu wielkie „wow”.
Na trybunach, gdy jednocześnie jestem skupiony na tworzeniu relacji, łatwiej o przegapienie jakiegoś szczegółu. Zwłaszcza, że nie mam wówczas na nasłuchu komentatora „alarmującego”, gdy tworzy się groźna akcja. Atmosfera stwarzana przez kibiców w pełni jednak to wynagradza. Już gdy wchodziłem na stadion, to przy dźwiękach AC/DC, czy Seven Nations Army – trudno było nie czuć ekscytacji i adrenaliny. Później pałeczkę przejmowali już kibice. Radość Saudyjczyków po pokonaniu Argentyny, Maroka po wygranej z Hiszpanią, sam klimat fanów z Wielkiej Brytanii – coś wspaniałego.
Dziękujemy Ci zatem za poświęcony czas i przygotowanie wielu ciekawych informacji z tej wspaniałej imprezy. Zdradź jeszcze, jakie zawodowe plany przed Tobą na najbliższy rok.
Teraz przede wszystkim odpoczynek i krótki urlop (śmiech). Od nowego roku walczymy ponownie z nowymi i starymi wyzwaniami. Pod koniec stycznia wraca Bundesliga, więc mam nadzieję, że jak najczęściej będziemy mogli usłyszeć się przy okazji meczów ligi niemieckiej na Viaplay. A moje teksty cały czas będzie można przeczytać na Interii.
Dziękuję bardzo redakcji „Gazety Oleskiej” za miejsce na jej łamach, a zwłaszcza Tobie Martinie, za ten czas, w którym blisko współpracowaliśmy. Zawsze potrafiłeś swoimi pytaniami sprowokować do przemyśleń i „wyciągnąć” w rozmowie najciekawsze wątki z mundialu. Jestem za to bardzo wdzięczny. Tak jak za stworzenie przestrzeni, gdzie mogłem podzielić się katarskimi przeżyciami i przygodami. To była wielka przyjemność i już czuję, że będzie mi brakowało tych rozmów i dyskusji (śmiech). Dziękuję też wszystkim czytelnikom i mam nadzieję, że udało się nam choć trochę odsłonić kulisy turnieju w Katarze. Życzę wszystkim spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia.
Dziękuję za rozmowę.
MH
Zdjęcie archiwum prywatne