Jak wrażenia po wygranej Polski z Arabią Saudyjską? Jak obserwowałeś te spotkanie – spokojnie, analitycznie? Czy raczej po prostu udzieliły Ci się kibicowskie emocje?
To było absolutnie fantastyczne spotkanie do oglądania. I co najważniejsze – zwieńczone sukcesem polskiej drużyny. Mecz był pełen emocji i szans z obu stron. Mogliśmy go wygrać nawet cztery do zera, ale mogliśmy także przegrać…
To emocje nie do opisania. Oczywiście, w meczach Polski, czy pod wpływem atmosfery trybun na innych spotkaniach, udzielają mi się kibicowskie emocje. Nie było polskiego dziennikarza na trybunie prasowej, który po bramkach Zielińskiego, Lewandowskiego i obronionym karnym Szczęsnego nie wybuchnąłby dzikim wrzaskiem. Ale już po chwili każdy skupia się na własnej pracy, a zachowanie trzeźwości umysłu przy takich wielkich emocjach nie jest niczym łatwym.
W meczu z Meksykiem tworzyłem „na gwizdek” analizę gry Lewandowskiego, z Arabią Saudyjską – taktyczny plan Michniewicza. Wiem, że tylko w pierwszych godzinach po meczu mój tekst na Interii przeczytają tysiące osób. Do tego potrzeba chłodnej głowy i analitycznego spojrzenia na grę. Od emocji nie da się jednak uciec. Zresztą piłka nożna bez emocji jest pozbawiona sensu.
Co się działo na trybunach w tym meczu? Jak reagowali na wydarzenia polscy dziennikarze?
Na trybunach siedziała zdecydowana większość Saudyjczyków, których kraj sąsiaduje z Katarem. Byli bardzo zachęceni zwycięstwem nad Argentyną i trzeba im oddać, że w obu meczach – bo byłem także na ich pierwszym meczu – potrafili stworzyć niesamowitą atmosferę. W przeciwieństwie do Katarczyków są naprawdę szaleni na punkcie piłki nożnej. Po wygranej nad Argentyną król Arabii ogłosił tam święto narodowe!
Na trybunie prasowej siedziałem wokół polskich dziennikarzy z różnych redakcji. Wszyscy oglądaliśmy spotkanie w ogromnym napięciu, tak jak kibice – często krzycząc, czy ciesząc się po golach. Momentem, który chyba do końca życia zostanie mi w pamięci był obroniony rzut karny Wojciecha Szczęsnego i wybuch radości na sektorze medialnym.
Co o naszej reprezentacji mówią zagraniczni dziennikarze?
Po meczu z Meksykiem styl gry reprezentacji Polski zebrał dość mocną krytykę. Niektórzy dziennikarze mówili wprost, że nasz zespół gra antyfutbol. Inni pytali, dlaczego mając takich piłkarzy jak Lewandowski i Zieliński, nawet nie staramy się atakować. Nasza kadra z jednej strony postrzegana jest jako drużyna niewykorzystanego potencjału, z drugiej – mało który dziennikarz spoza Europy potrafi wymienić jakiegoś piłkarza poza Lewandowskim, Szczęsnym i Zielińskim.
Następnego dnia po meczu z Arabią Saudyjską rozmawiałem z jednym z saudyjskich dziennikarzy. Chwaliłem grę ichniejszej reprezentacji. Odpowiedział: My graliśmy dobrze, a wy wygraliście.
Ile średnio oglądasz meczów na żywo z trybun?
Zacząłem przygodę z mundialem od meczu otwarcia, a w ciągu dwóch kolejnych dni obejrzałem na żywo z trybun po dwa kolejne mecze, czyli tyle, ile wynosi maksymalny limit ustalony przez organizatorów. Później nieco zwolniłem tempo i wybieram się każdego dnia na jeden mecz. Na koniec fazy grupowej zamierzam mieć „na rozkładzie” obejrzanych na żywo piętnaście meczów w trakcie trzynastu dni. W kolejnych czterech dniach wybiorę się na cztery mecze 1/8 finału.
Poza oglądaniem spotkań mamy też sporo pracy przy reprezentacji Polski – obsługa konferencji prasowych, wizyty na treningach, w hotelu kadry. Wolnych chwil nie ma wiele, ale próbuje także zobaczyć w Dosze najwięcej, ile mogę. A raz na parę dni dobrze wykorzystać też piękną pogodę i znaleźć godzinę czasu na relaks w basenie…
Która drużyna na razie najbardziej zaskoczyła Cię na plus?
Bez żadnej kurtuazji jestem pod wielkim wrażeniem Arabii Saudyjskiej. Nie spodziewałem się po tej drużynie absolutnie niczego, a jestem zachwycony jej organizacją gry i intensywnością na jakiej potrafią grać. Cechuje ich zarówno żywiołowość, jak i dyscyplina. Przy bardzo ograniczonym potencjalne piłkarskim potrafili pokonać Argentynę – to było chyba najlepsze spotkanie, jakie tutaj widziałem z trybun. Atmosfera stworzona przez Saudyjczyków po golach to absolutne szaleństwo.
Którego zawodnika z trybun oglądało się jak kogoś z innej planety?
Jeśli odpowiem, że Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, to zabrzmi banalnie. Ale to prawda. To zawodnicy, którzy traktowani są właśnie jak ludzie z innej planety. Trudno uwierzyć, że to ludzie z krwi i kości, tacy jak my wszyscy. Specjalnie wybrałem się do strefy mieszanej po meczu Portugalczyków. Tam, gdzie piłkarze udzielają wywiadów po meczu, normalnie obowiązuje zakaz robienia zdjęć i nagrywania filmików. Kiedy jednak wszedł do niej Cristiano Ronaldo – puściły wszystkie hamulce. Chyba każdy z dziennikarzy chciał zrobić sobie z nim selfie, nikt nie myślał nawet o zadawaniu pytań. Ludzie pchali się jeden na drugiego. Szaleństwo. Nie widziałem takiego zachowania nigdy wcześniej.
Roberta Lewandowskiego miałem z trybun przyjemność oglądać już wcześniej, więc byłem przekonany o jego klasie. Z Polaków wybornie patrzy się też na formę Wojciecha Szczęsnego. Z kolei specjalnie dla Kevina de Bruyne wybrałem się na mecz Belgia – Maroko, ale zagrał w tym spotkaniu bardzo słabo. Rewelacyjne wrażenie robi na mnie za to dziewiętnastolatek z Anglii Jude Bellingham.
Jak już po już dłuższym czasie odnajdujesz się w Katarze?
Szczerze powiedziawszy – znakomicie. Między godziną ósmą a piętnastą jest niesamowicie gorąco. To pogoda idealna na basen, choć na razie miałem czas skorzystać z niego tylko dwukrotnie. Natomiast już po godzinie szesnastej, kiedy zaczyna zachodzić słońce, a zaczynają się mecze, temperatura spada do około dwudziestu pięciu stopni i przypomina letnie popołudnie w Polsce. Wieczorami trzeba nawet zakładać bluzę. Dla mnie to optymalne warunki do działania.
Wiadomo, że z uwagi na nasze obowiązki, nie mamy wiele czasu przekonać się jak naprawdę wygląda codzienne życie w Dosze. Jesteśmy zamknięci w mundialowej bańce, ale organizacja mistrzostw – warunki w jakich przyszło nam funkcjonować, są naprawdę na najwyższym poziomie. Poza jeżdżeniem na mecze, czy do polskiej kadry, najwięcej czasu spędzam w imponującym centrum medialnym, zlokalizowanym na terenie Qatar National Convention Centre.
Jest tam drogo, jeśli chodzi o jedzenie, czy napoje?
Zależy w jakim miejscu. W centrum medialnym jest strefa restauracyjna, w której za pięćdziesiąt trzy riale katarskie, a więc około sześćdziesiąt pięć złotych, wchodzisz i jesz, ile masz ochotę. W centrum handlowym za obiad trzeba zapłacić około trzydzieści-pięćdziesiąt riali, a więc od trzydziestu pięciu do sześćdziesięciu złotych. To ceny trochę wyższe niż w Polsce. Oczywiście, przy stadionach, czy centrach meczowych produkty są droższe i zdarzają się absurdy, jak croisannt z kawą za pięćdziesiąt złotych. Ale przecież na festiwalach w Polsce ceny tak samo są windowane do maksimum. Jeśli komuś zależy na zjedzeniu w przyzwoitej, niemal polskiej cenie – znajdzie takie miejsce.
Spore różnice są też w sklepach. Gdzieniegdzie półlitrowa coca-cola kosztuje dziesięć riali, zaś w małym sklepie pod naszym hotelem za taką kwotę mogę kupić prócz coli jeszcze pełne śniadanie i dużą butelkę wody.
Z kim udało Ci się porozmawiać w strefie wywiadów po meczach?
Wspomniałem już wcześniej o sytuacji po meczu Portugalii, kiedy dziennikarze z różnych krajów dosłownie rzucili się na Cristiano Ronaldo. Wcześniej udało się krótko porozmawiać z Joao Felixem, Bruno Fernandesem i Bernardo Silvą. Niestety, rzecznicy prasowi zazwyczaj pozwalają jedynie na dwa-trzy pytania od całej grupy czekających dziennikarzy, więc możliwość zadania swojego jest mocno ograniczona.
Mamy dość napięty grafik, więc do mixed zony wybieramy się zazwyczaj po meczach Polaków. W nich rozmawiałem z Robertem Lewandowskim, Piotrem Zielińskim, Kamilem Glikiem, Krystianem Bielikiem, Mattym Cashem, czy Jakubem Kamińskim. Postanowiłem jednak sobie, że po meczu Niemców z Kostaryką także wybiorę się do strefy z wywiadami. Marzy mi się rozmowa z Thomasem Muellerem…
A co powiesz odnośnie słynnej klimatyzacji na stadionach?
Jest i naprawdę daje się we znaki. To nie żart! Przed meczem Polski z Arabią Saudyjską, poza stadionem, ciężko było przejść sto metrów bez zadyszki. Skwar taki, że ledwo dało się wytrzymać. A na trybunach wszyscy musieliśmy założyć bluzy. Niektórzy dziennikarze żałowali, że nie zabrali kurtek. Radykalna zmiana temperatury.
Dmuchawy są naprawdę mocne i ustawione były zarówno za naszymi plecami, jak i przy bandach reklamowych. Mimo upału na trybunach było więc po prostu… zimno. Choć podobno dla piłkarzy na murawie zimne powietrze z nawiewów nie było już odczuwalne. Katarczycy mają w ogóle jakiegoś dziwnego hopla na punkcie maksymalnego chłodzenia pomieszczeń. Gdzie tylko się da, klima włączona jest na najniższą wartość. W ośrodku treningowym Polaków cały czas prosimy o jej wyłączenie, w hotelu – wyłączyliśmy niemal całkowicie.
A czy był ciąg dalszy kolejny zwariowanych przygód Wojtka w Katarze?
Skoro o zwariowane rzeczy pytasz – pamiętasz pewnie szalonego kibica, który w trakcie meczu z Arabią Saudyjską zdjął koszulkę Arabii, mając pod spodem t-shirt Lewandowskiego. Filmik z jego udziałem stał się viralem w sieci, a Lewandowski osobiście postanowił go znaleźć i wręczyć koszulkę. Nam także udało się do niego dotrzeć i zrobić rozmowę do kamery. Zrobiliśmy sobie zdjęcia – ja w jego saudyjskiej koszulce, on w polskiej. Później „odstawił” nawet swój słynny taniec razem z moim kolegą z redakcji. Mega pozytywnie zakręcony facet.
Miałem przyjemność też zadebiutować w… egipskiej i saudyjskiej telewizji. Ponadto regularnie łączymy się z telewizją Polsat, Polsat News, czy Polsat Sport. Choć komentowałem wcześniej mecze i występowałem w studiu, to był mój debiut w ogólnopolskiej telewizji. Dobrze, że dopiero po zejściu z anteny usłyszałem, że „Wydarzenia” oglądają na żywo blisko dwa miliony osób, to obyło się bez stresu…
Dziękuję za rozmowę.
DO RAMKI:
Relacje Wojciecha Górskiego z Kataru możecie śledzić na: www.sport.interia.pl/mundial-2022
A już za tydzień w „Gazecie Oleskiej” kolejna relacja Wojciecha Górskiego z Mundialu.
MH
Zdjęcie archiwum prywatne