– Już po raz drugi zamierzam wystartować w rajdzie charytatywnym „Złombol” – mówi Rafał Pietrek. – W zeszłym roku byłem w Albanii moją ukochaną skodą z 1992 roku, która nigdy mnie nie zawiodła. Wtedy pokonałem nią dystans 3500 tysiąca kilometrów, tyle jest w tą i z powrotem. Moja skoda spisała się na medal, dała radę, wierzę, że i w tym roku mnie zawiedzie. Choć poprzeczka jest zawieszona nieco wyżej, do Portugalii w jedną stronę jest 3500 tysiąca kilometrów, a trzeba będzie jeszcze stamtąd wrócić.
„Złombol” to ekstremalny rajd charytatywny, który nie ma ściśle ustalonej trasy. Podane jest jedynie miejsce startu i mety. I najważniejsze, do startu dopuszczane są wyłącznie samochody wyprodukowane w byłym bloku wschodnim lub po transformacji ustrojowej z 1989 roku, ale zaprojektowane w poprzednim systemie.
– Moja skoda favorit spełnia te warunki – mówi Rafal Pietrek. – Jeżdżę nią na co dzień. Co niektórzy się dziwią, że mam taki stary samochód, ale ja po prostu innego nie chcę. Kiedyś postanowiłem sobie, że nigdy nie będę miał auta młodszego od siebie i póki co mi się to udaje. Druga taka sama skoda jest w garażu Rafała.
– Tyle, że w częściach i pewnie wiele z nich będę musiał zabrać w trasę do Portugalii – mówi kierowca, który jest też mechanikiem samochodowym.
– W Albanii też miałem bagażnik wyładowany zapasowymi częściami, nigdy bowiem nie można wykluczyć na trasie awarii czy usterki, na szczęście takich przygód nie miałem. Śmiało można powiedzieć, że Rafał Pietrek jest fanem starych samochodów. I kiedy inni gonią za najnowszymi modelami, on wyszykuje najstarsze.
– Nie tak dawno kupiłem żuka z 1986 roku – mówi Rafał Pietrek, który przyznaje, że o udziale w „Złombolu” marzył już od dawna.
– Jak miałem 18-19 lat, to bardzo chciałem wziąć udział w tym rajdzie – opowiada. – Niestety, to wiąże się z dużymi kosztami. Byłem młodym chłopakiem, nie było mnie na to najzwyczajniej w życiu stać.
Uczestnicy „Złombolu” zbierają środki, ale na cele charytatywne i w żadnym przypadku nie mogą ich przeznaczyć na cele związane z wyprawą.
– To znaczy, że za paliwo, pola namiotowe, noclegi, wyżywienie płaci się z własnej kieszeni, a wiadomo, że to niemały koszt, w końcu to wyprawa na drugi koniec Europy – mówi kierowca, który zgodnie z założeniami rajdu musi zebrać od darczyńców 2800 zł na cele charytatywne.
– To minimalna kwota i trafi ona do dzieci z domów dziecka – tłumaczy Rafał Pietrek. Jeśli kwota nie zostanie zebrana, załoga nie jest dopuszczona do startu. Są dwie możliwości zbierania funduszy.
– Można na samochodzie udostępnić powierzchnię reklamową – mówi kierowca. – Zachęcam firmy do kontaktu, chętnie okleję swoją skodę za datek na ten szczytny cel. Taka reklama to COŚ, zobaczą ją przecież mieszkańcy kilku państw. Zapraszam do kontaktu poprzez Facebooka bądź telefonicznego: 728 316 787.
Druga możliwość, to wpłacanie pieniędzy na specjalną zbiórkę i oficjalne konto rajdu- mówi Rafał Pietrek i podaje linka:
https://deposit.rallygo.eu/donate/6405af7ae8bf177c4fe4105d
Przy dokonywaniu wpłat na załogę Rafała Pietrka należy wybrać opcję: Ferrari wśród Skód (PUE84304).
Rajd rusza 1 lipca spod stadionu w Chorzowie. Kierowcy na pokonanie trasy mają maksymalnie 6 dni, muszą się na niej zameldować do 6 lipca.
– Znajduje się ona nad samym wybrzeżem w Portugalii – mówi kierowca.
Do wyboru są dwie trasy. Południowa: Polska, Czechy, Austria, (Słowenia), Włochy, Francja, Hiszpania, (Andorra), Portugalia i północna: Polska, Czechy, Niemcy, (Szwajcaria), Francja, Hiszpania, Portugalia. – Jeszcze nie wiem, którą wybiorę – mówi kierowca. – Jedno jest pewne, znów będzie ciekawie. „Złombol” to przygoda życia, po której trzeba wziąć tydzień urlopu. Na trasie nie ma się za bardzo czasu na zwiedzanie, te atrakcje łapie się w przelocie zza samochodowej szyby. Cały czas trzeba jechać do przodu, a wiadomo, że skodą „nie pociśnie” się tyle co audi czy bmw. Poza tym trzeba myśleć o znalezieniu noclegu, kilku godzinach snu, posiłku regeneracyjnym… Ale to jest taka frajda jak się już dotrze na metę, że te wszystkie niedogodności tracą znaczenie i za rok znów chcesz jechać. „Złombol” to jak wakacje życie.
MK
Zdjęcia archiwum prywatne