To była już czternasta edycja Silesia Marathon. To jedna z najważniejszych imprez biegowych w Polsce. Krystyna Pawlik po raz pierwszy wystartowała w nim przed rokiem, uzyskując rezultat 3 godzin, 33 minut i 25 sekund. Swój wynik poprawiła więc w tym roku aż o ponad 11 minut. To naprawdę niesamowity wyczyn – także ze względu na pozycje, która zajęła.
W maratonie wystartowało niemal 5100 zawodników, a ukończyło go ponad 1500 biegaczy. W kategorii open (wszyscy startujący), pani Krystyna zajęła znakomite setne miejsce.
Wszystkie biegi maratońskie na świecie łączy dystans – 42 kilometry 195 metrów. Trasa Silesia Marathon prowadziła przez ulice czterech śląskich miast: Katowic, Mysłowic, Siemianowic Śląskich i Chorzowa z metą na legendarnym Stadionie Śląskim.
Zdecydowanie większa część trasy wiodła po asfalcie, a po drodze można było podziwiać wiele ważnych dla tego regionu miejsc i zabytków, jak katowicki Spodek, Park Śląski, Nikiszowiec, a dobieg do mety wiódł po 300-metrowym odcinku bieżni lekkoatletycznej Stadionu Śląskiego.
– Gdy wbiegałam tunelem na Stadion Śląski towarzyszył mi przypływ niezwykłych sił i ogromnych emocji – wspomina Krystyna Pawlik – To świetnie zorganizowana impreza. Oprócz fantastycznych widoków na trasie towarzyszył nam doping, kibice przybijali piątki, była orkiestra górnicza, cheerleaderki i wspaniała oprawa na mecie. To dodawało ciągle sił i wiary, człowiek nie myślał aż tyle o ogromnym wysiłku. A jest on niezwykły.Nie miałam zbyt wiele czasu na przygotowania do maratonu, przez co swój start w tej imprezie wiązałam z wieloma obawami. Moją wadą jest, że zbyt mocno rozpoczynam bieg. Bardzo szybko pokonałam pierwsze dziesięć kilometrów i dopadł mnie później kryzys na trzydziestym piątym kilometrze, na którym było kilka podbiegów. Wcześniej radziłam sobie świetnie i tylko spoglądałam na facetów, którzy z kolei zaskoczeni patrzyli na mnie, gdy ich mijałam. Potem jednak zaczęły mnie łapać skurcze, a chęć przyspieszenia wiązała się ze ścinaniem mięśni. Gdy jednak zbliżałam się do Stadionu Śląskiego, to dostałam wielkiej energii.
Pani Krystyna w zawodach biegowych startuje dopiero od dwóch lat. Są to biegi na różnej długości, w różnych imprezach. Po maratonie wzięła jeszcze na przykład udział w Chrząszczycach w biegu na 13 kilometrów na terenie poligonu wojskowego i zajęła drugie miejsce wśród kobiet. Do końca roku planuje jeszcze kilka startów.
– Rozpoczęłam przygodę z bieganiem w Niemczech, gdzie mieszkałam i tam też pracowałam na hali – ciemnej, zamkniętej, bez światła dziennego i powietrza dziennego– wspomina pani Krystyna. – Postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić, bo nie widzę słońca i świeżego powietrza, więc po pracy zaczęłam sobie truchtać. Gdy wróciłam do Polski ponad dwa lata temu, kolega namówił mnie, żebym zaczęła startować. I tak to się zaczęło i trwa do dziś. Ten maraton to z pewnością mój największy sukces. Moje najdłuższe wybieganie przed startem to dwadzieścia pięć kilometrów, więc trochę się martwiłam, ale adrenalina dodawała sił. Moje wysokie czwarte miejsce wśród kobiet na pewno było zaskoczeniem, ale w jednym miejscu, już w samej końcówce trasy, mogłam obserwować innych zawodników i uświadomiłam sobie wtedy, że będę wysoko. Mimo wszystko na mecie, gdy poinformowano mnie, że wezmę udział w dekoracji na podium, pojawiła się ogromna radość.
Co ciekawe, po samym biegu pani Krystyna dochodziła do siebie tylko przez jeden dzień. Jak jednak dbać o siebie w trakcie pokonywania trasy maratonu?
– Dla mnie to ogromna pasja i zawsze mnie nosi przed samym biegiem – mówi pani Krystyna. – Zawsze w trakcie trasy słucham energetycznej muzyki, mam już swoją ulubioną playlistę. Warto pamiętać o elektrolitach, poza tym na trasie jest woda, są banany, batony energetyczne, a nawet żelki. Trzeba z tego odpowiednio korzystać. W tym roku przede wszystkim była pogoda, w której lubię biegać. Temperatura około trzynastu stopni, jedynie pod koniec mocniej wiało. Fajnie, że na trasie ciągle biegliśmy przed siebie, nie robiliśmy kółek, nie powtarzaliśmy jakiegoś terenu, dlatego nie było monotonii, a skupianie się na widokach, tym co nas otaczało – to pomagało na moment zapomnieć o wysiłku.
Jak każdy sportowiec, pani Krystyna ma swoje marzenia związane z bieganiem.
– Marzę o udziale w maratonie w Berlinie, to by była wspaniała przygoda i wyzwanie – opowiada. – Poza tym chciałabym poprawiać swoje rekordy życiowe tak, aby na przykład na dziesięć kilometrów zejść poniżej czterdziestu minut, a na pięć kilometrów poniżej dwudziestu minut. I oczywiście w kolejnym Silesia Marathon znów chciałabym poprawić swój wynik.
MH
Zdjęcie archiwum prywatne