Lodowisko czynne jest już od czwartku 2 lutego. Oficjalne otwarcie miało jednak miejsce we wtorek 7 lutego – pierwszy termin ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe został przesunięty.
– Z tego lodowiska korzystają całe rodziny, szczególnie w godzinach wieczornych jest ono pełne, a to pokazuje, że ta inwestycja jest trafiona – mówił podczas otwarcia Sylwester Lewicki, burmistrz Olesna. – Całkowity koszt tego przedsięwzięcia to prawie pół miliona złotych, ale otrzymaliśmy na ten cel dotację w wysokości dwustu tysięcy złotych z Regionalnego Programu Operacyjnego.
Lodowisko jest w zarządzaniu Miejskiego Centrum Sportu i Rekreacji w Oleśnie.
– Dla nas najważniejsze, że jest to kolejny obiekt sportowy po Oleskiej Lagunie, orliku czy zmodernizowanym stadionie, gdzie można uprawiać sport – kontynuował burmistrz. – Mieszkańcy Olesna mogą zatem korzystać ze sportowych atrakcji latem i zimą. A kolejna dobra wiadomość jest taka, że zaraz po zimowym okresie rozpoczną się prace przy budowie odkrytego basenu, a za miesiąc rusza budowa krytego kortu tenisowego.
Korzystanie z lodowiska przy ulicy Kościuszki 17 jest bezpłatne, tak samo jak wypożyczenie łyżew (trzeba jedynie wpłacić kaucję). Lodowisko jest czynne od poniedziałku do piątku w godzinach: 15.00-21.00 i w weekendy oraz ferie zimowe od godziny 11.00 do 21.00.
***
Jak się okazało, tuż za płotem basenu – przy słynnym „Słoneczku” w latach 60-tych ubiegłego wieku również istniało lodowisko. Barwnie o nim opowiadał Henryk Kulik, który na otwarcie sztucznego przyszedł z wnukiem Frankiem.
– Tu płynęła i nadal płynie rzeczka, która jest kanalizowana – opowiada pan Henryk. – Biegnie przez sztuczne lodowisko, tuż przy basenie, a wychodziła za płotem, dalej dolinką, w kierunku kościoła.
W tamtych latach rzeczka była odkryta.
– Wystarczyło przy skrzyżowaniu, dzisiejszym rondzie dać dwie-trzy deski, a że tato był stolarzem, to nie było z tym problemu i woda wylewała na głębokość metra – wspomina pan Henryk. – Wtedy mrozy były dwudziestostopniowe, to wystarczyły dwa-trzy dni i było piękne lodowisko, trzysta, a może i czterysta metrów kwadratowych.
To było jedyne naturalne lodowisko w Oleśnie, nie wymagało użycia agregatów, a jak cieszyło…
– To był raj na ziemi, z boku jeszcze były górki, więc można było
jeździć na sankach, nartach i łyżwach – wspomina oleśnianin. – Przebojem wcale nie była sztuka jeżdżenia na łyżwach, a pływania na krach. Jak lód topniał, to wtedy była zabawa. Miałem takie piękne skarpety, zrobione przez mamę. Po takim pływaniu nie wyglądały najlepiej. Suszyłem je piwnicy na rurze, ale spaliły się, mama była zła.
Z czasem w Oleśnie pojawiło się drugie lodowisko, przy straży pożarnej. Kolejne – wylewane było przy korcie na terenie ogólniaka.
– Na przerwach się na nim jeździło – wspomina Zdzisław Kleszcz. – Czasem jak wchodziło się do klasy, a podłogi były wtedy jeszcze drewniane, to nie zdążyło się łyżew zdjąć. Pamiętam, jak kolega Franek w łyżwach zasuwał do tablicy.
Tekst i zdjęcia
MK