– To jest duże wyzwanie, niewiele osób zgłasza się do tego biegu, a jedzie się po to, by sprawdzić swoje granice wytrzymałości – potwierdza Daniel Baros. – Tak naprawdę łatwiej przebiec 120 kilometrów w jeden dzień niż w etapach, takie doświadczenie też już mam. Po każdym wysiłku mięśnie stygną, nie jest łatwo zebrać się i za kilka godzin znów biec. Daniel Baros decyzję o udziale w Ironie podjął już w grudniu, wówczas to zapisał się na bieg. Teoretycznie miał więc sporo czasu na opracowanie i wprowadzenie w życie planu treningowego. Jak Danielowi poszło w Iron Runie – przeczytacie na łamach „Gazety Oleskiej”, która ukaże się w czwartek 12 października.