– Dziś oficjalnie rozpoczynamy trzeci sezon wspólnego morsowania – mówi Tomasz Szymański z grupy Pingwin Rudniki, która jak nie trudno się domyśleć istnieje od trzech lat.
– Zaczynaliśmy kąpiele w pięć, sześć osób – kontynuuje Tomasz Szymański. – W czasie pandemii to była jedna z niewielu rozrywek, które nie były zakazane. A skoro w gminie Rudniki jest taki fajny zbiornik, to postanowiliśmy go wykorzystać. Poza tym zima była wtedy bardzo sprzyjająca – śnieg, mróz, dużo lodu, czyli wszystko to, co morsy lubią najbardziej.
Dziś Pingwin Rudniki mają ponad 50 zarejestrowanych członków.
– Wiadomo, że jest rotacja, ktoś odchodzi, ktoś przychodzi, ale na każdym morsowaniu mamy stałą, 30-osobową grupę bywalców i to cieszy – mówi Tomasz Szymański.
W sezonie Pingwiny spotykają się nad zalewem w Młynach co tydzień, w każdą niedzielę o godz. 13:00. Są i dorośli, i dzieci, i duzi, i mali.
– Morsować może tak naprawdę każdy, nie ma limitu wieku – mówi pan Tomasz. – Na początku tej przygody zalecana jest wizyta u lekarza, którzy oceni nasz stan zdrowia. Najlepiej jak wypowie się kardiolog. Przy pierwszych wejściach do zimnej wody nie ma co szaleć, przebywać w niej zbyt długo i wchodzić zbyt głęboko. Na wstępie trzy minuty wystarczą, by układ krwionośny i oddechowy zaczął inaczej funkcjonować.
– To będzie mój debiut w morsowaniu, sąsiadka mnie namówiła, zobaczymy – mówi Klaudia Świerczyńska.
– Będzie dobrze, mnie mąż namówił i już trzeci sezon morsuję – kontynuuje Natalia Wodecka. – Bardzo dobrze czuję się po takich kąpielach. Dzisiaj jak dla mnie jest zbyt ciepło, wolę jak jest na minusie, lekki przymrozek, ale dla debiutantów to idealna pogoda, nie zmarzną za bardzo.
Adam Dybich morsować zaczął za namową córki.
– I tak już od dwóch lat – mówi. – Odporność mi wzrosła, zmniejszyło się odczucie zimna, a poza tym atmosfera jest tu super.
O korzyściach płynących z morsowania przekonuje również Paweł Wójcik, który morsuje od trzech lat.
– Już po pierwszym sezonie zauważyłem, że nawet jak na wiosnę łapię przeziębienie, to nie jest ono tak uciążliwe jak wcześniej – mówi. – Przytrafi się jak każdemu, ale trwa dwa-trzy dni, a wcześniej tydzień albo i dłużej.
Rudnickie Pingwiny sezon rozpoczęły od rozgrzewki, by potem wspólnie zanurzyć się w wodzie, która tego dnia miała 10 stopni Celsjusza.
– Woda jest zimna, mocno zimna, ale było fajnie, zostałam morsem – cieszy się 8-letnia Liliana Kałwak.
– Ja w tym roku już trzy raz weszłam do wody – dodaje 7-letnia Ola Wójcik.
Wspólne wejście do wody to jedno, ognisko i muzyka to kolejny punkt niedzielnego morsowania, równie ważny.
– Fajnie spędzamy niedzielę i do takiej formy aktywności zachęcamy wszystkich – przekonuje Tomasz Szymański. – Za tydzień spotkamy się już w piątek 11 listopada, bo chcemy uczcić Święto Niepodległości. Zapraszamy nad zalew na godzinę 14:00.
Pingwiny morsują, ale też z chęcią zdobywają górskie szczyty.
– Ta inicjatywa zrodziła się w zeszłym roku – tłumaczy Tomasz Szymański. – Wyjeżdżamy na jedno-, dwudniowe wycieczki. Część z nas ma książeczki Korony Gór Polskich, które stara się zdobywać.
Korona Gór Polski ustanowiona została w 1997 roku, a tworzy ją 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich naszego kraju. Jeśli chce się zdobyć odznakę, należy przystąpić do Klubu Zdobywców Korony Gór Polski, nabyć książeczkę i dokumentować w niej (stempel + fotografia) zdobycie każdego ze szczytów.
– W zeszłym roku udało nam się zdobyć Śnieżkę, co wtedy wcale nie było takie proste i oczywiste – mówi Tomasz Szymański. – To było w Trzech Króli, – 12 stopni Celsjusza, wiatr – ponad 100 k/h, odczuwalność jeszcze wyższa, ale udało się.
Podczas kolejnego wyjazdu Pingwiny zaliczyły: Czupel – 930 m.n.p.m., Skrzyczne – 1257 m.n.p.m i Babią Górę – 1725 m.n.p.m.
– W październiku byliśmy w Tatrach – dodaje Tomasz Szymański. – Niestety, ze względu na złe warunki atmosferyczne na Rysy nie weszliśmy. Zdobyliśmy Karb i Kasprowy Wierch.
Tekst i zdjęcia
MK